Droga Sw.Jakuba
Porto, cz.2
Porto zachwyca tak jak kazde duże miasto nie dotknięte reka
Hitlera czy Stalina.Zachowane cale pierzeje starych domow.Wychodze z samego
rana i to jest ta magiczna chwila ,która pojawia się ilekroć pakuje potrzebne
na droge rzeczy do plecaka.Slonce ma
wtedyt ten swój zachwycajacy kolor.Jakby jaśniejszy,który potem z godziny na
godzine zmienia swoja tonacje.
Nim wyruszyłem w droge zostałem na noc w Porto.Dostalem
swietny pokoj ,z okna którego widać wstęge ulicy idaca ku plazy ,ulicy poprzecinanej skrzyzowaniami .Pokoj,jedynka
jakby poza glowna czescia hotelu,trochę zapomniany.Korytarz prowadzący do niego
stawal się coraz uboższy w wystroj im bliżej było do drzwi.Kwiaty w donicach, o
podlewaniu których zapomniano czy luszczaca się ,stara farba.Dobrze się czuje w
takich miejscach.Troche zdala od tego wypucowanego dla gości z kasa swiata dla których
pokoje przynajmniej z wierzchu lsnia swierzoscia.Moj miał stara,podrapana
szafe, stolik z jedna noga krotsza, stary dywan i zyrandol,na których osiadla już
kolejna warstwa kurzu.To wystarczy.
Laze trochę po miescie.Wrazenie robia mosty na rzece spinające
oba brzegi, zawieszone 50 metrow nad ziemia.Jakze inaczej idzie się po nisko
zawieszonym moście Grunwaldzkim w
dalekim Wroclawiu,który prawie dotyka Odry.Ale to zupełnie inny swiat, pelen
jasnych i smiejacych się kolorow tak roznach się odcieniem od tych z miejsca
mojego dorastania.
W przeddzień wypijam porto w Porto i robie
jakies szkice miasta z drugiego brzegu.Choc dopiero przybyłem,wiem,ze już musze
isc dalej.Wedrowka uczy nie przyzwyczajać się do jednego miejsca.Moze i
dobrze,bo nie zal zostawiać ulic z którymi
wiazalo się jakies wspomnienia czy ludzi,z którymi przezylo się niejedna dobra
czy zla chwile.Pozostaje ta gorycz,ze już musze isc w droge.Rekompensata jest
swiadomosc drogi,czegos nieznanego i ,ze każdy kolejny dzień będzie wygladal
inaczej niż poprzedni. Paski plecaka wpijają mi się w ramiona,slonce
wstaje,kwiaciarz układa bukiety, a wlasciel kiosku z gazetami zaciąga się fajka.Gdy
oddaje klucze do pokoju młodej recepcjonistce,slysze Buon Caminho,ale zapominam
o obrigado ze swojej strony,bo zbyt bardzo jestem podekscytowany moja wedrowka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz