niedziela, 12 marca 2017

" Bez polskich znakow" czyli teksty na bezdrozach.

Droga Sw.Jakuba
Porto, cz.2
Porto zachwyca tak jak kazde duże miasto nie dotknięte reka Hitlera czy Stalina.Zachowane cale pierzeje starych domow.Wychodze z samego rana i to jest ta magiczna chwila ,która pojawia się ilekroć pakuje potrzebne na droge  rzeczy do plecaka.Slonce ma wtedyt ten swój zachwycajacy kolor.Jakby jaśniejszy,który potem z godziny na godzine zmienia swoja tonacje.
Nim wyruszyłem w droge zostałem na noc w Porto.Dostalem swietny pokoj ,z okna którego widać wstęge ulicy idaca ku plazy ,ulicy  poprzecinanej skrzyzowaniami .Pokoj,jedynka jakby poza glowna czescia hotelu,trochę zapomniany.Korytarz prowadzący do niego stawal się coraz uboższy w wystroj im bliżej było do drzwi.Kwiaty w donicach, o podlewaniu których zapomniano czy luszczaca się ,stara farba.Dobrze się czuje w takich miejscach.Troche zdala od tego wypucowanego dla gości z kasa swiata dla których pokoje przynajmniej z wierzchu lsnia swierzoscia.Moj miał stara,podrapana szafe, stolik z jedna noga krotsza, stary dywan i zyrandol,na których osiadla już kolejna warstwa kurzu.To wystarczy.

Laze trochę po miescie.Wrazenie robia mosty na rzece spinające oba brzegi, zawieszone 50 metrow nad ziemia.Jakze inaczej idzie się po nisko zawieszonym  moście Grunwaldzkim w dalekim Wroclawiu,który prawie dotyka Odry.Ale to zupełnie inny swiat, pelen jasnych i smiejacych się kolorow tak roznach się odcieniem od tych z miejsca mojego dorastania.
       W przeddzień wypijam porto w Porto i robie jakies szkice miasta z drugiego brzegu.Choc dopiero przybyłem,wiem,ze już musze isc dalej.Wedrowka uczy nie przyzwyczajać się do jednego miejsca.Moze i dobrze,bo nie zal zostawiać  ulic z którymi wiazalo się jakies wspomnienia czy ludzi,z którymi przezylo się niejedna dobra czy zla chwile.Pozostaje ta gorycz,ze już musze isc w droge.Rekompensata jest swiadomosc drogi,czegos nieznanego i ,ze każdy kolejny dzień będzie wygladal inaczej niż poprzedni. Paski plecaka wpijają mi się w ramiona,slonce wstaje,kwiaciarz układa bukiety, a wlasciel kiosku z gazetami zaciąga się fajka.Gdy oddaje klucze do pokoju młodej recepcjonistce,slysze Buon Caminho,ale zapominam o obrigado ze swojej strony,bo zbyt bardzo jestem podekscytowany moja wedrowka.

   




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz