niedziela, 29 października 2017

Listopad

Listopad za pasem oraz kolejna karta z kalendarza.Park Hanki Sawickiej obok teatru lalek utkwil mi w pamieci najbardziej jako miejsce zabaw z dziecinstwa.Wiele sie zmienilo przez lata,ale grzybek nadal jest obecny.

piątek, 27 października 2017

Poranna kawa w kantynie


  Poranna kawa w kantynie.     

               Jak co rano przekraczam próg zakładu odbijając wcześniej swoją kartę z nazwiskiem w maszynie przed wejściem. Zanim trafię na swoje stanowisko, zachodzę jeszcze do kantyny napić sie kawy, posiedzieć, nastawić się na dzień pracy.Tu jest już jak zwykle w tej samej zadumanej pozie mój kolega A.Siedzi w oddali z nogą założoną na nogę i nerwowo zerka raz to na zegar to za szybę przez, którą widać zakładowy parking  świdrując wzrokiem inne ciekawostki dziejące się za oknem.W nawyku ma już dodatkowe trzy łyżeczki cukru, które dosypuje do swojego kubka z kawą z maszyny.Jest za dziesięć ósma.Przysiadam się.Zwykle rozmawiamy o filmie, wymieniamy szybkie, trywialne treści odnośnie weekendowej ramówki telewizyjnej oraz czemu Orson Welles nakrecił o jeden film zbyt mało i czemu jego kariera potoczyła się tą,a nie inną drogą.Dziś jednak, kolega A poruszony jest wyjątkowo kwestią szeroko głośną ostatnio w mediach.Z jego twarzy można wyczytać głębokie zaniepokojenie brexitem, który ma się wkrótce stać faktem.Co będzie potem?Jak wiele zakładów upadnie?Jak wielu ludzi straci pracę?No i najważniejsze; czy on sam wyjdzie z tego cało i bez szwanku?
                - Ej,Chris - zagaduje mnie jakby wszystko to o czym mówimy było objęte klauzulą poufności najwyższego stopnia.- Miałem kumpla - mówi ściszonym głosem, przewracając oczami szukając jakby pluskwy, schowanych za kontuarem przyczajonych patrzących oczu. Zniża głos by się nie zdradzić, nie narazić komuś, by nie musieć być osądzonym, napiętnowanym za to co zaraz powie. Z Afryki,był,No wiesz murzyn, rozumiesz?-tłumaczy mi jakbym nadal nie rozumiał. On nie lubił białych, wróżył nam szybki koniec.Mówil,że czarni wykończą białych pewnego dnia, już niedługo.Widzę już po jego minie i nerwowym zachowaniu jak przy okazji tematu brexitu wychodzą na powierzchnie inne jego lęki, długo skrywane, schowane, tłamszone:ksenofobia, nietolerancja, strach przed niepewną przyszlością i inne.Nic się nie zmienia.Znam go tyle lat.
              Jest za pięć ósma. Kolega A przekłada nogę za nogę, poprawia się na krześle, dosypuje jeszcze lyżeczkę cukru do kawy i ciągnie dalej:
             - Gdy go zapytałem, no wiesz tego murzyna- mówi- jak oni chcą to zrobić znaczy wykończyć nas, białych, odparł wskazując na słoiczek z cukrem, który nosi za pazuchą (w razie by kawa z automatu była niewystarczająco słodka).Tym właśnie, cukrem- trumfalnie wskazuje na swój trzymany w dłoni - I on ma rację, wiesz Chris?Pociągnął łyk kawy po czym wypalił z krzesła wyrzucony prawdopodobnie wysokim ładunkiem glukozy we krwi po dawce, którą sobie zprezentował i zaraz znalazł się znów przy automacie.Murzyni - ciągnie dalej konspiracyjnie - kontrolują cukier na świecie. W Afryce są potężne plantacje cukru,zasypią nas ,zobaczysz,zasypią, wykończą- denerwuje się.Rozgląda nieufnie i zerka wokół czy ,aby za stołem ustawionym na środku pomieszczenia nie siedzi ktoś i nie podsłuchuje, nie notuje tego co on mówi. Za chwilę w jego dłoni pojawia się nowy dymiący kubeczek.Automat wydaje resztę. Zerka na mnie porozumiewawczo po czym ściszonym głosem dodaje:
                     -Nie lubie czarnych.Krzywi się.
                  -Czarnych kaw? – pytaniem, obracam to niejako w żart,bo wiem co ma na myśli. Jakby chcąc rozładować, ugłaskać jego rasistowskie nastawienie podsycane lękiem i trwogą o jutro.Uśmiecha się w odpowiedzi porozumiewawczo mrużąc oczy i dosypując sobie do nowej kawy jeszcze trzy dodatkowe łyżeczki cukru ze słoiczka zza pazuchy po czym wychodzi z kantyny.


Koniec.

sobota, 21 października 2017

Wierszem pisane.

Idziesz ulica po rownym chodniku

Szukasz miejsca swego w tym tloku,

wsrod stolikow.

Patrzysz na kawiarnie i wiesz,ze to ta.

Zamawiasz kawe i znajdujesz miejsce,

wiesz ,ze  to to.

Ogladasz sie i widzisz ja, wiesz, ze to ta.

Patrzysz na nia, szukales od dawna.

Tak trudno sie znalezc w tym tlumie.

Ty wiesz to i ona takze to rozumie.

Spoglada ci w oczy, ale to nie ty

zwiesza glowe,bo i ona dlugo w trudzie 

szuka.

To nie bajka, to nie film, mozesz otrzec 

wreszcie lzy.





Chelmsford  24.04.2017r.

sobota, 23 września 2017

AKT 17

Kolejne ''Przypadki" przesympatycznej staruszki Irenki juz niedlugo.Praca na warsztacie.
Bedzie o tym dlaczego antypatyczny wyglad utrudnia zycie i dlaczego warto bylo poznac Bartka.Zapraszam.

czwartek, 21 września 2017

poniedziałek, 4 września 2017

Wrzesien

W miejscu gdzie dzis stoi Narodowe Forum Muzyki we Wroclawiu,niegdys byl maly zadrzewiony skwerek z lawkami gdzie zbierali sie gracze w szachy i warcaby.Przystepowali do gry juz nieco podchmileni i zazwyczaj zabawa konczyla sie odspiewywaniem hymnu narodowego w radosnym ,piwnbym nastroju.Nie pamietam czy dziadkowi zdarzylo sie kolegowac z tego typu towarzystwem,ale pamietam ze gdy bylem maly wychodzilem z dziadkiem na spacery ,gdzie patrzac w kierunku graczy zza drzewa dziadek wzdychal gleboko,ze wlasnie o to umyka mu ciekawa partyjka w warcaby i ,ze rozgrywaja ja bez niego.

piątek, 30 czerwca 2017

Lipiec

Dawniej, nim sie urodzilem dziadka wielkim hobby byl Junak,motor,ktoremu poswiecal kazda wolna chwile.Tu na przejazdzce z babcia w scenerii Silniczki,wsi w centralnej polsce, miejscem spedzania kazdych moich dzieciecych wakacji,radosnych i beztroskich...Dziadka motor,ale wiadomo,na kogo spadla odpowiedzialnosc sterowania.Jak w zyciu.

poniedziałek, 29 maja 2017

idzie czerwiec...

Szkoda,ze nie ujalem kamienia upamietniajacego 40lecie PRL,ktory znajdowal sie po lewej stronie.PRL sie skonczyl, a o ile mi wiadomo, kamien nadal tam stoi wsrod wysokiej trawy i krzakow, zreszta tak jak kiedys kiedy jeszcze chodzilem do podstawowki.

piątek, 26 maja 2017

"Bez polskich znakow" czyli teksty na bezdrozach..(w podrozy)


  Podroze.

  Podroz znaczy wyjechac, zmienic fizycznie swoje miejsce. Znaczy nie byc w tym 
samym miejscu caly czas. Osiagac pewne punkty na swojej drodze. Co dzien kolejne 
doswiadczenie z przemierzonej drogi wypelniaja czlowieka jak farba wypelnia biale 
plotno, az obraz bedzie skonczony.
     Mozna tak zyc w podrozy, choc niektorzy mowia, ze zycie w miejscu to tez 
podroz. Rano wstac, owsianka, papieros, kawa, a potem na 8h 
zmiane do roboty, gnac w te pedy. Niby podroz, ale jednak jednostajna i nudna jak isc 
na piechote przez pustynie, gdzie oaza z woda trafia sie raz na jakis czas.
     Posiadac rodzine, to tez podroz. Patrzec jak dzieciaki rosna, wspaniale.Odrabiac z 
nimi lekcje,chodzic na wywiadowki, klocic sie z zona, znudzic sie soba, pelno zakretow 
niespodziewanych, na miejscu, ale jednak w podrozy...zycia.
     U mnie bardziej przyziemnie,choc podroz jest dla mnie szalenie wazna.Zmiana 
miejsca, naladowanie baterii. Zapomnienie na chwile. Ale jest tez inna podroz. Ta 
zwiazana ze sztuka, ktora uprawiam. Mam tyle pomyslow, ze nieraz zbyt szybko 
koncze obraz, bo czeka juz nowy projekt na zrealizowanie. Tydzien gora dwa i uznaje 
go za skonczony, choc nie jest. Ostatnio przeciagnalem sprawe. No, bo po co sie 
spieszyc?Skupialem sie na poszczegolnych elementach kadru. Tu domalowalem 
elementy balkonu czy dopracowalem sylwetke samochodu na parkingu. Byle sie tylko 
nie spieszyc. Jednego dnia dodalem wiecej , drugiego dnia mniej, ale krok po kroku 
wychodzilo cos spod pedzla. I to jest ta moja podroz .Widze biale plotno na poczatku 
choc nie przeraza mnie tak jak malarze zwykli mowic o poczatkowej fazie prac nad 
obrazem, gdy widza pustke.Mam szkic na nim  i ogolny zarys w glowie,ale nie wiem 
gdzie mnie to zaprowadzi bo moze pojde w innym kierunku. Mial byc zachod slonca 
ale zrobie wschod, albo srodek nocy. Ulica miasta w srodku nocy , lekka mrzawka i 
blask ksiezyca rzucajacy swiatlo na budynki. No tak, ale mial byc wschod slonca bez 
ksiezyca z postaciami przechadzajacymi sie chodnikiem. Zupelnie jak w podrozy z 
plecakiem.Czasem wybieram droge na skroty,czasem dluzsza i bardziej wyboista, ale 
ukazujaca ladniejszy krajobraz.
       Gdy te etapy przychodza i pojawia sie spontanicznie cos nowego czego nie 
planowalem okazuje sie, ze to tez jest swego rodzaju podroz. Bo, gdy koncze po kilku 
miesiacach to tesknie i wspominam te moje zakrety w procesie tworzenia, malowania 
,a gdy przede mna stoi nowe biale plotno zdaje sobie sprawe ze znow czeka mnie 
podroz i znowu czuje jakis niepokoj pozytywny, bo niby mam zarys, koncepcje i 
ksztalt, ale jak sie zmieni w czasie, tego nie wiem.Zupelnie podobnie jak gdy pakuje 
plecak przed wyjazdem.A potem juz w podrozy nie wiem ktora droga pojde i gdzie 
mnie zawiedzie.   
Maldon, maj2017r.

x

piątek, 19 maja 2017

Przypadki Ireny w ZK.


Zeszyty Komiksowe - 23 - (maj 2017) Tekst i obraz 



Dzis na festiwalu ''Komiksowa Warszawa" miala miejsce premiera najnowaszego numeru "Zeszytow Komiksowych", w ktorym to numerze mozna bylo  znalezc dwa odcinki z przypadkami Babci Ireny mojego autorstwa.







środa, 17 maja 2017

niedziela, 14 maja 2017

UWAGA!swierzo malowane.


 Wczesne stadium

Akryl na plotnie,100x100 .Tytul:"Odbicia"
Bedzie prezentowana na tegorocznym "Maldon Art Trail" w Maldon.

czwartek, 11 maja 2017

Wyspa tysiaca slonc.






        Postanowilem wykopac cos starego i odswierzyc...Kiedys podrozowalem zaznaczajac jedynie miejsca na mapie w atlasie...palcem.Zapragnalem podrozy gdzies daleko na wyspy.Chcialem stworzyc jakas akcje w scenerii tropikow,z  odrobina strzelaniny i tajemnicy ukrytego skarbu.Na dlugo odlozylem ten komiks do szuflady.Pierwotnie nazywal sie "Robinson na wyspie" i byl w kolorze .Az dziw bierze jak bardzo kreska zmienia sie z czasem.W oryginale byl bardziej ubogi w szczegoly.Dodalem cos tu i tam.Cienie czy elementy tla.Dlugo glowilem sie jak poprowadzic akcje,bo mialem tylko scenerie,bohatera i skarb...ale w koncu cos z tego wyszlo.Co takiego?Otoz Robinson powroci na wyspe po pozostawiony skarb,Kto by nie wrocil?

pasek...

Pasek do AKTu.

robocze....


Nim powstanie ostateczna wersja rysunku w kadrze, niezbedne sa szkice, aby osiagnac wlasciwy efekt i ksztalt postaci.Ten wykonalem w drodze do Canterbury na kawalku koperty.Efekt koncowy w szarosciach dokleilem pozniej.Ostateczna wersja znajdzie sie w majowym numerze AKTu.

Przypadki Ireny."Ojszczyzna polszczyzna.


       Dwie strony do majowego numeru AKTu.Tym razem Babcia przyjrzy sie jakim jezykiem wlada dzisiejsza mlodziez i nie bedzie zadowolona z obcobrzmiacych "zachodnich"nalecialosci.Ale i z tym problemem, tak jak z kazdym, sobie poradzi.