czwartek, 30 listopada 2017
niedziela, 29 października 2017
Listopad
Listopad za pasem oraz kolejna karta z kalendarza.Park Hanki Sawickiej obok teatru lalek utkwil mi w pamieci najbardziej jako miejsce zabaw z dziecinstwa.Wiele sie zmienilo przez lata,ale grzybek nadal jest obecny.
piątek, 27 października 2017
Poranna kawa w kantynie
Poranna kawa w kantynie.
Jak co rano przekraczam próg zakładu odbijając
wcześniej swoją kartę z nazwiskiem w maszynie przed wejściem. Zanim trafię na
swoje stanowisko, zachodzę jeszcze do kantyny napić sie kawy, posiedzieć, nastawić
się na dzień pracy.Tu jest już jak zwykle w tej samej zadumanej pozie mój
kolega A.Siedzi w oddali z nogą założoną na nogę i nerwowo zerka raz to na
zegar to za szybę przez, którą widać zakładowy parking świdrując wzrokiem inne ciekawostki dziejące
się za oknem.W nawyku ma już dodatkowe trzy łyżeczki cukru, które dosypuje do
swojego kubka z kawą z maszyny.Jest za dziesięć ósma.Przysiadam się.Zwykle
rozmawiamy o filmie, wymieniamy szybkie, trywialne treści odnośnie weekendowej
ramówki telewizyjnej oraz czemu Orson Welles nakrecił o jeden film zbyt mało i
czemu jego kariera potoczyła się tą,a nie inną drogą.Dziś jednak, kolega A
poruszony jest wyjątkowo kwestią szeroko głośną ostatnio w mediach.Z jego
twarzy można wyczytać głębokie zaniepokojenie brexitem, który ma się wkrótce
stać faktem.Co będzie potem?Jak wiele zakładów upadnie?Jak wielu ludzi straci
pracę?No i najważniejsze; czy on sam wyjdzie z tego cało i bez szwanku?
- Ej,Chris - zagaduje mnie jakby wszystko
to o czym mówimy było objęte klauzulą poufności najwyższego stopnia.- Miałem
kumpla - mówi ściszonym głosem, przewracając oczami szukając jakby pluskwy,
schowanych za kontuarem przyczajonych patrzących oczu. Zniża głos by się nie
zdradzić, nie narazić komuś, by nie musieć być osądzonym, napiętnowanym za to
co zaraz powie. Z Afryki,był,No wiesz murzyn, rozumiesz?-tłumaczy mi jakbym
nadal nie rozumiał. On nie lubił białych, wróżył nam szybki koniec.Mówil,że
czarni wykończą białych pewnego dnia, już niedługo.Widzę już po jego minie i nerwowym
zachowaniu jak przy okazji tematu brexitu wychodzą na powierzchnie inne jego lęki,
długo skrywane, schowane, tłamszone:ksenofobia, nietolerancja, strach przed niepewną
przyszlością i inne.Nic się nie zmienia.Znam go tyle lat.
Jest za pięć ósma. Kolega A przekłada
nogę za nogę, poprawia się na krześle, dosypuje jeszcze lyżeczkę cukru do kawy
i ciągnie dalej:
- Gdy go zapytałem, no wiesz tego
murzyna- mówi- jak oni chcą to zrobić znaczy wykończyć nas, białych, odparł
wskazując na słoiczek z cukrem, który nosi za pazuchą (w razie by kawa z
automatu była niewystarczająco słodka).Tym właśnie, cukrem- trumfalnie wskazuje
na swój trzymany w dłoni - I on ma rację, wiesz Chris?Pociągnął łyk kawy po
czym wypalił z krzesła wyrzucony prawdopodobnie wysokim ładunkiem glukozy we
krwi po dawce, którą sobie zprezentował i zaraz znalazł się znów przy
automacie.Murzyni - ciągnie dalej konspiracyjnie - kontrolują cukier na świecie.
W Afryce są potężne plantacje cukru,zasypią nas ,zobaczysz,zasypią, wykończą-
denerwuje się.Rozgląda nieufnie i zerka wokół czy ,aby za stołem ustawionym na środku
pomieszczenia nie siedzi ktoś i nie podsłuchuje, nie notuje tego co on mówi. Za
chwilę w jego dłoni pojawia się nowy dymiący kubeczek.Automat wydaje resztę. Zerka
na mnie porozumiewawczo po czym ściszonym głosem dodaje:
-Nie lubie czarnych.Krzywi się.
-Czarnych kaw? – pytaniem, obracam to
niejako w żart,bo wiem co ma na myśli. Jakby chcąc rozładować, ugłaskać jego
rasistowskie nastawienie podsycane lękiem i trwogą o jutro.Uśmiecha się w
odpowiedzi porozumiewawczo mrużąc oczy i dosypując sobie do nowej kawy jeszcze
trzy dodatkowe łyżeczki cukru ze słoiczka zza pazuchy po czym wychodzi z
kantyny.
Koniec.
sobota, 21 października 2017
Wierszem pisane.
Idziesz ulica po rownym chodniku
Szukasz miejsca swego w tym tloku,
wsrod stolikow.
Patrzysz na kawiarnie i wiesz,ze to ta.
Zamawiasz kawe i znajdujesz miejsce,
wiesz ,ze to to.
Ogladasz sie i widzisz ja, wiesz, ze to ta.
Patrzysz na nia, szukales od dawna.
Tak trudno sie znalezc w tym tlumie.
Ty wiesz to i ona takze to rozumie.
Spoglada ci w oczy, ale to nie ty
zwiesza glowe,bo i ona dlugo w trudzie
szuka.
To nie bajka, to nie film, mozesz otrzec
wreszcie lzy.
Chelmsford 24.04.2017r.
niedziela, 1 października 2017
sobota, 30 września 2017
sobota, 23 września 2017
AKT 17
Kolejne ''Przypadki" przesympatycznej staruszki Irenki juz niedlugo.Praca na warsztacie.
Bedzie o tym dlaczego antypatyczny wyglad utrudnia zycie i dlaczego warto bylo poznac Bartka.Zapraszam.
Bedzie o tym dlaczego antypatyczny wyglad utrudnia zycie i dlaczego warto bylo poznac Bartka.Zapraszam.
piątek, 22 września 2017
czwartek, 21 września 2017
Zeszyty Komiksowe nr 23
W kolejnym numerze ZK ukazala sie moj odcinek Przypadki Ireny..Skoro idzie zima trzeba by sie na nia przygotowac.
sobota, 16 września 2017
poniedziałek, 4 września 2017
Wrzesien
W miejscu gdzie dzis stoi Narodowe Forum Muzyki we Wroclawiu,niegdys byl maly zadrzewiony skwerek z lawkami gdzie zbierali sie gracze w szachy i warcaby.Przystepowali do gry juz nieco podchmileni i zazwyczaj zabawa konczyla sie odspiewywaniem hymnu narodowego w radosnym ,piwnbym nastroju.Nie pamietam czy dziadkowi zdarzylo sie kolegowac z tego typu towarzystwem,ale pamietam ze gdy bylem maly wychodzilem z dziadkiem na spacery ,gdzie patrzac w kierunku graczy zza drzewa dziadek wzdychal gleboko,ze wlasnie o to umyka mu ciekawa partyjka w warcaby i ,ze rozgrywaja ja bez niego.
piątek, 18 sierpnia 2017
poniedziałek, 31 lipca 2017
piątek, 30 czerwca 2017
Lipiec
Dawniej, nim sie urodzilem dziadka wielkim hobby byl Junak,motor,ktoremu poswiecal kazda wolna chwile.Tu na przejazdzce z babcia w scenerii Silniczki,wsi w centralnej polsce, miejscem spedzania kazdych moich dzieciecych wakacji,radosnych i beztroskich...Dziadka motor,ale wiadomo,na kogo spadla odpowiedzialnosc sterowania.Jak w zyciu.
wtorek, 6 czerwca 2017
poniedziałek, 29 maja 2017
idzie czerwiec...
Szkoda,ze nie ujalem kamienia upamietniajacego 40lecie PRL,ktory znajdowal sie po lewej stronie.PRL sie skonczyl, a o ile mi wiadomo, kamien nadal tam stoi wsrod wysokiej trawy i krzakow, zreszta tak jak kiedys kiedy jeszcze chodzilem do podstawowki.
piątek, 26 maja 2017
"Bez polskich znakow" czyli teksty na bezdrozach..(w podrozy)
Podroze.
Podroz znaczy wyjechac, zmienic fizycznie swoje miejsce. Znaczy nie byc w tym
samym miejscu caly czas. Osiagac pewne punkty na swojej drodze. Co dzien kolejne
doswiadczenie z przemierzonej drogi wypelniaja czlowieka jak farba wypelnia biale
plotno, az obraz bedzie skonczony.
Mozna tak zyc w podrozy, choc niektorzy mowia, ze zycie w miejscu to tez
podroz. Rano wstac, owsianka, papieros, kawa, a potem na 8h
zmiane do roboty, gnac w te pedy. Niby podroz, ale jednak jednostajna i nudna jak isc
na piechote przez pustynie, gdzie oaza z woda trafia sie raz na jakis czas.
Posiadac rodzine, to tez podroz. Patrzec jak dzieciaki rosna, wspaniale.Odrabiac z
nimi lekcje,chodzic na wywiadowki, klocic sie z zona, znudzic sie soba, pelno zakretow
niespodziewanych, na miejscu, ale jednak w podrozy...zycia.
U mnie bardziej przyziemnie,choc podroz jest dla mnie szalenie wazna.Zmiana
miejsca, naladowanie baterii. Zapomnienie na chwile. Ale jest tez inna podroz. Ta
zwiazana ze sztuka, ktora uprawiam. Mam tyle pomyslow, ze nieraz zbyt szybko
koncze obraz, bo czeka juz nowy projekt na zrealizowanie. Tydzien gora dwa i uznaje
go za skonczony, choc nie jest. Ostatnio przeciagnalem sprawe. No, bo po co sie
spieszyc?Skupialem sie na poszczegolnych elementach kadru. Tu domalowalem
elementy balkonu czy dopracowalem sylwetke samochodu na parkingu. Byle sie tylko
nie spieszyc. Jednego dnia dodalem wiecej , drugiego dnia mniej, ale krok po kroku
wychodzilo cos spod pedzla. I to jest ta moja podroz .Widze biale plotno na poczatku
choc nie przeraza mnie tak jak malarze zwykli mowic o poczatkowej fazie prac nad
obrazem, gdy widza pustke.Mam szkic na nim i ogolny zarys w glowie,ale nie wiem
gdzie mnie to zaprowadzi bo moze pojde w innym kierunku. Mial byc zachod slonca
ale zrobie wschod, albo srodek nocy. Ulica miasta w srodku nocy , lekka mrzawka i
blask ksiezyca rzucajacy swiatlo na budynki. No tak, ale mial byc wschod slonca bez
ksiezyca z postaciami przechadzajacymi sie chodnikiem. Zupelnie jak w podrozy z
plecakiem.Czasem wybieram droge na skroty,czasem dluzsza i bardziej wyboista, ale
ukazujaca ladniejszy krajobraz.
Gdy te etapy przychodza i pojawia sie spontanicznie cos nowego czego nie
planowalem okazuje sie, ze to tez jest swego rodzaju podroz. Bo, gdy koncze po kilku
miesiacach to tesknie i wspominam te moje zakrety w procesie tworzenia, malowania
,a gdy przede mna stoi nowe biale plotno zdaje sobie sprawe ze znow czeka mnie
podroz i znowu czuje jakis niepokoj pozytywny, bo niby mam zarys, koncepcje i
ksztalt, ale jak sie zmieni w czasie, tego nie wiem.Zupelnie podobnie jak gdy pakuje
plecak przed wyjazdem.A potem juz w podrozy nie wiem ktora droga pojde i gdzie
mnie zawiedzie.
Maldon, maj2017r.
x
piątek, 19 maja 2017
Przypadki Ireny w ZK.
środa, 17 maja 2017
Przypadki Ireny.
Ten odcinek narysowalem jakos trzy lata temu i po paru poprawkach znalazl sie w Darmozinie w tym roku.
niedziela, 14 maja 2017
UWAGA!swierzo malowane.
Wczesne stadium
Akryl na plotnie,100x100 .Tytul:"Odbicia"
Bedzie prezentowana na tegorocznym "Maldon Art Trail" w Maldon.
czwartek, 11 maja 2017
Wyspa tysiaca slonc.
Postanowilem wykopac cos starego i odswierzyc...Kiedys podrozowalem zaznaczajac jedynie miejsca na mapie w atlasie...palcem.Zapragnalem podrozy gdzies daleko na wyspy.Chcialem stworzyc jakas akcje w scenerii tropikow,z odrobina strzelaniny i tajemnicy ukrytego skarbu.Na dlugo odlozylem ten komiks do szuflady.Pierwotnie nazywal sie "Robinson na wyspie" i byl w kolorze .Az dziw bierze jak bardzo kreska zmienia sie z czasem.W oryginale byl bardziej ubogi w szczegoly.Dodalem cos tu i tam.Cienie czy elementy tla.Dlugo glowilem sie jak poprowadzic akcje,bo mialem tylko scenerie,bohatera i skarb...ale w koncu cos z tego wyszlo.Co takiego?Otoz Robinson powroci na wyspe po pozostawiony skarb,Kto by nie wrocil?
robocze....
Nim powstanie ostateczna wersja rysunku w kadrze, niezbedne sa szkice, aby osiagnac wlasciwy efekt i ksztalt postaci.Ten wykonalem w drodze do Canterbury na kawalku koperty.Efekt koncowy w szarosciach dokleilem pozniej.Ostateczna wersja znajdzie sie w majowym numerze AKTu.
Przypadki Ireny."Ojszczyzna polszczyzna.
Dwie strony do majowego numeru AKTu.Tym razem Babcia przyjrzy sie jakim jezykiem wlada dzisiejsza mlodziez i nie bedzie zadowolona z obcobrzmiacych "zachodnich"nalecialosci.Ale i z tym problemem, tak jak z kazdym, sobie poradzi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)