Podroze.
Podroz znaczy wyjechac, zmienic fizycznie swoje miejsce. Znaczy nie byc w tym
samym miejscu caly czas. Osiagac pewne punkty na swojej drodze. Co dzien kolejne
doswiadczenie z przemierzonej drogi wypelniaja czlowieka jak farba wypelnia biale
plotno, az obraz bedzie skonczony.
Mozna tak zyc w podrozy, choc niektorzy mowia, ze zycie w miejscu to tez
podroz. Rano wstac, owsianka, papieros, kawa, a potem na 8h
zmiane do roboty, gnac w te pedy. Niby podroz, ale jednak jednostajna i nudna jak isc
na piechote przez pustynie, gdzie oaza z woda trafia sie raz na jakis czas.
Posiadac rodzine, to tez podroz. Patrzec jak dzieciaki rosna, wspaniale.Odrabiac z
nimi lekcje,chodzic na wywiadowki, klocic sie z zona, znudzic sie soba, pelno zakretow
niespodziewanych, na miejscu, ale jednak w podrozy...zycia.
U mnie bardziej przyziemnie,choc podroz jest dla mnie szalenie wazna.Zmiana
miejsca, naladowanie baterii. Zapomnienie na chwile. Ale jest tez inna podroz. Ta
zwiazana ze sztuka, ktora uprawiam. Mam tyle pomyslow, ze nieraz zbyt szybko
koncze obraz, bo czeka juz nowy projekt na zrealizowanie. Tydzien gora dwa i uznaje
go za skonczony, choc nie jest. Ostatnio przeciagnalem sprawe. No, bo po co sie
spieszyc?Skupialem sie na poszczegolnych elementach kadru. Tu domalowalem
elementy balkonu czy dopracowalem sylwetke samochodu na parkingu. Byle sie tylko
nie spieszyc. Jednego dnia dodalem wiecej , drugiego dnia mniej, ale krok po kroku
wychodzilo cos spod pedzla. I to jest ta moja podroz .Widze biale plotno na poczatku
choc nie przeraza mnie tak jak malarze zwykli mowic o poczatkowej fazie prac nad
obrazem, gdy widza pustke.Mam szkic na nim i ogolny zarys w glowie,ale nie wiem
gdzie mnie to zaprowadzi bo moze pojde w innym kierunku. Mial byc zachod slonca
ale zrobie wschod, albo srodek nocy. Ulica miasta w srodku nocy , lekka mrzawka i
blask ksiezyca rzucajacy swiatlo na budynki. No tak, ale mial byc wschod slonca bez
ksiezyca z postaciami przechadzajacymi sie chodnikiem. Zupelnie jak w podrozy z
plecakiem.Czasem wybieram droge na skroty,czasem dluzsza i bardziej wyboista, ale
ukazujaca ladniejszy krajobraz.
Gdy te etapy przychodza i pojawia sie spontanicznie cos nowego czego nie
planowalem okazuje sie, ze to tez jest swego rodzaju podroz. Bo, gdy koncze po kilku
miesiacach to tesknie i wspominam te moje zakrety w procesie tworzenia, malowania
,a gdy przede mna stoi nowe biale plotno zdaje sobie sprawe ze znow czeka mnie
podroz i znowu czuje jakis niepokoj pozytywny, bo niby mam zarys, koncepcje i
ksztalt, ale jak sie zmieni w czasie, tego nie wiem.Zupelnie podobnie jak gdy pakuje
plecak przed wyjazdem.A potem juz w podrozy nie wiem ktora droga pojde i gdzie
mnie zawiedzie.
Maldon, maj2017r.
x
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz