W oryginale historyjka ta brzmiala nieco inaczej,a mianowicie pewnej mroznej zimy do wiejskiej chalupy moich pradziadkow weszlo w nocy kilku uzbrojonych w bron skalkowa mezczyzn i zarzadali by zawiezc ich przez las.Moj pradziadek ktory zaprzagl woz i zawiozl ich w pewnym momencie odwrocil sie,bo przeczul,ze na wozie nie ma juz nikogo.Owi mezczyzni, najprawdopodobniej powstancy styczniowi wyskoczyli gdzies w lesie w nieznanym miejscu i slad po nich przepadl.Postanowilem dodac nieco dramatyzmu zakonczeniu ukazujac tych trzech jako spiskowcow polujacych na zycie cara.W rzeczywistosci car nigdy nie przejezdzal przez miejscowosc gdzie gospodarstwo mieli moi pradziadkowie.Gdyby tak bylo, zapewne zostaloby to odnotowane przez kroniki tamtych czasowe.Acz historyjka jest przez to ciekawsza i nieco tajemnicza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz